sobota, 11 maja 2013

Banglo - Rozdział 1 ~Suzy



No to...macie pierwszy rozdział...mi się osobiście niezbyt podoba, ale zostałam zmuszona żeby go dodać :D Mam nadzieję że ktoś to przeczyta czy coś :P
No to miłego czytania (tylko nie bijcie, pierwszy zawsze najgorszy) <33 


***Yong Guk***
Himchan wparował do mojego pokoju jak burza. Kiedy po raz kolejny miałem zwrócić mu za to uwagę, zobaczyłem że stał w drzwiach z komórką i trzęsącymi się rękami, wyraźnie zmartwiony.
-Zelo...on... Nagle przerwał i westchnął ciężko, ale wiedziałem o co chodzi.
To zdarzyło się już kilka razy. Ten idiota zawsze pakował się w jakieś kłopoty. Od razu wsiadłem do samochodu i do niego pojechałem.

Tak bardzo kocham szpitale. Zapach sterylizacji dopadł moje nozdrza kiedy tylko przekroczyłem próg, a biały kolor, który był wszędzie niemal raził mnie w oczy. Kolor nadziei, czystości i spokoju. Też mi coś.
W sali stało tylko jedno łóżko.
Zobaczyłem blond loki wyłaniające się spod kołdry. Lekko poirytowany, podszedłem bliżej i zerwałem ją z łóżka, odsłaniając Maknae, który leżał sztywno i tępo gapił się w okno. Po chwili tego pożałowałem, a mina mi zrzedła. Był w o wiele gorszym stanie niż zazwyczaj. Głowę miał obwiązaną bandażem, a na jego jasnych włosach można było zobaczyć jeszcze ślady krwi. Twarz i ręce były posiniaczone, warga rozcięta, a na jego nadgarstkach było widać czerwone pręgi. Ktoś go związał. Nie musiałem patrzeć na jego nogi żeby wiedzieć że takie same widnieją na jego kostkach. Odsunął się jeszcze bardziej, starając się ukryć swoją twarz. 
Nie do końca wiedziałem co mam zrobić, czy powiedzieć. Z powrotem go przykryłem, żeby oszczędzić niezręczności nam obu.
-W co ty się znowu wpakowałeś? Zapytałem cicho, ale nie doczekałem się odpowiedzi z jego strony. Czekałem cierpliwie.
Po jakimś czasie powoli odwrócił głowę. W jego oczach były łzy, ale  najwyraźniej je zignorował i patrzył na mnie hardo.
-Nie twoja sprawa. Powiedział lekko zachrypniętym głosem.-Wszystko w porządku. Zapewnił mnie.
W głębi duszy wiedziałem że i tak mi nic nie powie. Postanowiłem nie drążyć tematu. Jednak on zrobił coś, co zaniepokoiło mnie jeszcze bardziej.
Chciałem poprawić jego bandaż, który zsunął mu się na czoło. Kiedy wyciągnąłem rękę, on drgnął i instynktownie się skulił, jakby bał się że coś mu zrobię. Zamarłem.
Kiedy chłopak zorientował się co zrobił, wyprostował się szybko, krzywiąc się z bólu.
-To...Chciał się wytłumaczyć, ale zabrakło mu słów. Przygryzł lekko wargę i zmarszczył brwi, zapewne przeklinając się w myślach.
-Zelo...co oni ci zrobili? Zapytałem jeszcze ciszej, cofając swoją dłoń. Obserwował ją uważnie przez cały czas.
-Po prostu głowa mnie boli.
Zazwyczaj był dobrym kłamcą, ale tym razem czułem że nie mówi prawdy. Gdybym tylko umiał do niego dotrzeć...gdybym wiedział jak go rozgryźć...
Chciałem odwrócić się i wyjść, bo przecież nie było sensu z nim rozmawiać jeśli on nic mi nie mówił. Ale jego wyraz twarzy znowu się zmienił. W jego oczach zebrało się jeszcze więcej łez, i wyglądał na zawstydzonego i przestraszonego w tym samym czasie.
-Możesz...możesz jeszcze zostać. Powiedział, ale brzmiało to bardziej jak prośba.
-Idę porozmawiać z lekarzem. Muszę dowiedzieć się co dokładnie się stało, i kiedy z tego wyjdziesz. Rzuciłem chłodno. Nie chciałem tego robić, ale wiedziałem że zadziała.
-Ja...ja ci powiem, ale nie idź tam. Lepiej jak usłyszysz to ode mnie. Szepnął i spuścił głowę jakby czuł się winny. Zrozumiałem, że naprawdę coś się stało. 
Brawo Yong Guk, właśnie zmanipulowałeś siedemnastolatka. Powinieneś być z siebie dumny. Zignorowałem syczący głosik w mojej głowie i usiadłem na krześle przy łóżku. Spojrzałem na niego wyczekująco, a on po raz kolejny odwrócił wzrok. Przymknął oczy, wziął głęboki oddech i zaczął opowiadać. Sprawiało mu to wiele trudności, bo co chwilę przerywał, albo łamał mu się głos. Mimo to słuchałem w milczeniu.



* * *

-Próbowałem walczyć, ale było ich więcej niż zazwyczaj. Wtedy oni mnie związali i rozebrali i...i...
Po raz pierwszy zobaczyłem jak łza spływa po jego policzku. Tylko jedna. Po chwili schował twarz w dłoniach.
-Nie każ mi tego mówić. Spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem.
No tak... Dlatego tak się zachował kiedy się do niego zbliżyłem.
Z wściekłością rzuciłem szklanką o ścianę, a ta rozbiła się na milion kawałków.
Jak oni mogli zrobić mu coś takiego? Przecież to jeszcze dzieciak. Jakby połamanie mu trzech żeber i rozbicie czaszki nie wystarczyło.
-Yong Guk...nie mów o tym nikomu. Nie przeżyję jeśli ktoś się o tym dowie.
Kiwnąłem głową i nerwowo zacząłem chodzić po sali.
-Ja ich znajdę i...
-Nie. Przerwał mi. -po prostu o tym zapomnij.
-Jak? Kiedy oni...Umilkłem w połowie zdania widząc jego przepełnioną bólem twarz.
-Nic innego nie możemy zrobić.
-A policja? Zapytałem bezradnie.
Spuścił głowę.
-Tylko nie mieszaj do tego policji. Wyszeptał.
Wciąż nie powiedział mi całej prawdy. Do tego wszystkiego było coś jeszcze. Nic nie składało się do kupy. Kiedy już coś mówił, to wszystko strasznie przeciągał i nie wdawał się w szczegóły. Za każdym razem kiedy słyszał słowo 'policja' reagował tak samo.
-Jak się czujesz? Zapytałem, próbując zmienić temat.
-A jak myślisz? Można było wyczuć sarkazm w jego głosie.
-No tak. Głupie pytanie.
Dawka morfiny którą dostał zaczęła działać dość szybko, bo po kilku minutach odkąd zamknął oczy już spał. Poczułem ulgę, bo kompletnie nie wiedziałem co mówić, i jak się zachować. 
* * *
Nigdy nie zauważyłem jakie ma długie rzęsy. Kiedy spał jego twarz, mimo że nadal bardzo posiniaczona i opuchnięta, była spokojniejsza niż zwykle, a usta lekko rozchylone. Oddychał równo, od czasu do czasu się wiercąc i coś jęcząc.
Mimo to bolało mnie same patrzenie na niego. Rzeczy przez które musiał przejść...

Po południu przyszła reszta zespołu z kwiatami i w ogóle. Himchan i Daehyun wpakowali się Zelo do łóżka, ale widząc jego minę, i to jak starał się odsunąć wygoniłem ich stamtąd i skarciłem żeby zostawili chorego w spokoju. Chłopak spojrzał na mnie z wdzięcznością.
-Hej, Yong Guk! Usłyszałem nagle głos Himchana, wracając do rzeczywistości. -Coś ty taki zamyślony? Przecież nasza maskotka jeszcze żyje. Powiedział i pogłaskał Zelo po głowie, a ten skrzywił się i drgnął.
Wszyscy się zaśmiali, więc ja też wymusiłem na sobie lekki uśmiech.

    * * * Zelo * * *
Czułem się jak kupa kości.
 Coś w jego oczach mówiło mu że powinienem mu zaufać. Ale...nie mogłem powiedzieć wszystkiego. Nikomu nie mogłem powiedzieć. Bałem się nawet o tym myśleć. Co on by sobie pomyślał, kiedy JA nienawidziłem siebie każdego dnia? Poszedłby na policję? Powiedział menadżerowi? Wątpię, ale na pewno tak by tego nie zostawił.
Yong Guk już dawno spał na krześle, na którym spędził prawie cały dzień. Przykryłem go moją kołdrą, a sam podniosłem się do pozycji siedzącej. Z przyzwyczajenia chciałem podciągnąć kolana pod brodę, ale moje połamane żebra mi na to nie pozwalały, więc tylko cicho syknąłem z bólu.
Jego włosy nie były idealnie ułożone jak zawsze, ale wolno opadały mu na twarz, zakrywając oczy. Lekko odgarnąłem je ręką, żeby go nie obudzić, ale gwałtownie się cofnąłem i skrzywiłem obrzydzony samym sobą. Boże, co ja robię? Brawo Zelo, chyba naprawdę masz uszkodzoną czaszkę. 

    


                                                       ~ SUZY

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz