TA DAH!
Oto jest następny rozdział :D
Tak jak obiecałam napisałam dłuży niż wcześniej xd
Wiem, że ogólnie są dosyć krótkie ale naprawdę nie daje rady pisać więcej
i nie przyspieszać tym samym fabuły ;-;
Jakoś dzisiaj moja wena znów mnie nie lubi... Soł... Mogło wyjść trochę dziwnie...
Db, db nie przeciągam dalej. Zapraszam do czytania <333333 ^v^
- Jesteśmy. - Oznajmił Onew zatrzymując samochód. Żeby nie ponosić niepotrzebnych kosztów za płatny, szpitalny parking, zaparkował kawałek dalej na poboczu. Westchnęłam. "Nie no.. Zaś palant będzie mnie nosił?"
- Chodź - Drzwi po mojej stronie otwarły się i ujrzałam śliczny uśmiech Lee. Stał z wyciągniętymi w moją stronę rękami. Starałam się ukryć z jakim zachwytem przyjęłam jego pomoc. Wcześniej przeklinałam na tamten parking, a teraz to dzięki niemu dłużej będę w ciepłych objęciach chłopaka. Noc była dosyć chłodna więc lekko zadrżałam z zimna i mocniej wtuliłam w Onew.
- Zimno ci? - Odezwał się Jonghyun patrząc na mnie z troską. "Nie no zwariuje czy on uderzył się w głowę? Nie powinien cieszyć się z mojego nieszczęścia? W końcu wylałam na niego picie i nawet się wydarłam!" Uniosłam brew ku górze i spojrzałam w innym kierunku. Za dużo już chyba wrażeń jak na jeden dzień...
- Boli? - Już chciałam coś odpysknąć tej starej pielęgniarce, która od stu lat powinna być na emeryturze ale postanowiłam zacisnąć zęby i powstrzymać mój czasem nie wyparzony język. Strasznie bolało, na dodatek była BARDZO nie delikatna opatrując ją. Jak tylko wrócę do domu wezmę mamie całe opakowanie leków przeciwbólowych. "Właśnie! Mama!" Zesztywniałam z przerażenia. Przecież nawet nie zadzwoniłam, pewnie odchodzi od zmysłów co mi się stało...
- Gotowe. - Westchnęła pielęgniarka. Chciała powiedzieć coś jeszcze ale jak najszybciej wykuśtykałam z pomieszczenia prosto w ramiona Onew.
- Hej, co ty? Gdzie tak lecisz? - Zapytał ze zdziwieniem wypisanym na twarzy.
- Muszę zadzwonić do mamy. - Złapałam się za głowę i zaczęłam szukać wzrokiem torebki.
- Jonghyun zadzwonił do niej zanim wyszedł. - Oznajmił pomagając mi usiąść na krześle. Postanowiłam zignorować fakt, że ten palant grzebał w mojej torebce i po prostu wlepiłam wzrok w podłogę.
- A gdzie on poszedł?
- Musiał wracać do domu ale mówił, że zadzwoni po Minho więc zaraz cię odwieziemy. - Uśmiechnął się kładąc dłoń na moim ramieniu. Miejsce które dotknął przyjemnie zamrowiło, a na moje policzki wpłynęły rumieńce. Szybko ukryłam twarz w dłoniach żeby tylko tego nie zauważył. Przeklinałam sie w duchu za taką reakcję. Dlaczego wszystkim znanym mi ludziom pocą się dłonie, kark czy cokolwiek innego, podczas gdy ja się cala czerwienie? Można być jeszcze bardziej oczywistym?
- ONEW! - Usłyszałam trzy przerażone krzyki i uniosłam szybko głowę. W naszą stronę biegli pozostali członkowie Shinee. Onew zrobił oczy wielkie jak spodki i rozłożył ręce w niemym geście. Otoczyły nas trzy zasapane postacie. "Okej... O co tu biega?"
- J-jak... Czemu nie jesteś na jakiejś sali czy coś?! - Zapytał z wyczuwalną pretensją... Key, o ile się nie mylę. Lider zrobił jeszcze bardziej zaskoczoną minę.
- Jonghyun mówił że jesteś w szpitalu i mamy szybko do ciebie przyjechać. - Wyjaśnił spokojnym tonem Minho. Czy on zawsze ma taki beznamiętny wyraz twarzy?
- Em... Chyba nastąpiło małe nieporozumienie. Mi nic nie jest. - Zaśmiał się.
- To, dlaczego tu jesteś Hyung? - Odezwał się najmłodszy.
- Ona skręciła kostkę i Jonghyun zadzwonił żebyśmy z nią tu przyjechali. - W momencie kiedy wskazał na mnie palcem trzy pary oczu dostrzegły moją obecność. Minho pokiwał głową w geście zrozumienia, Taemin obserwował mnie z dziecięcą fascynacją, a Key wydawał się być poirytowany moim widokiem. "Świetnie, już mnie ktoś nie lubi... Jestem aż taka zła?"
- Hej Unnie! Jestem Taemin! - Przedstawił się z entuzjazmem potrząsając moją dłonią. Uśmiechnęłam się promiennie i również przedstawiłam.
- Minho. - Najwyższy chłopak skinął mi głową.
- YeJin. - Do ostatniego sama wyciągnęłam rękę. Jednak ten nawet na nią nie spojrzał jedynie prychnął i ruszył w stronę wyjścia. Nie miałam pojęcia co zrobiłam nie tak... Nawet nie miałam szansy zamienić z nim słowa więc czym mogłam mu podpaść?
- Nie przejmuj się Hyungiem. Trudno złapać z nim kontakt. - Uspokoił mnie Taemin.
- Może lepiej wracajmy? Myślę, że twoja mama YeJin nie powinna dłużej się niepokoić. - W końcu głos zabrał Onew. Kiwnęłam głową. Minho pomógł mi spokojnie dojść do auta, jako że już nie pozwoliłam się nieść zajęło to trochę dłużej niż wcześniej.
Tydzień po tym małym wypadku przesiedziałam w domu. Później w końcu mimo protestów mamy postanowiłam wrócić do szkoły. Myśl o tych wszystkich zaległościach naprawdę nie napawała mnie entuzjazmem więc chciałam żeby było ich jak najmniej. Kuzynka pożyczyła mi swoje kule i o własnych siłach dotarłam na lekcje.
- Jesteś dziwna, taka okazja żeby trochę poleniuchować, a ty wróciłaś do tego cyrku. Na prawdę Ye Jin? Serio? - ShinHye popukała mnie palcem w głowę. Parsknęłam śmiechem i spięłam włosy w kucyk. Przydałoby się je w końcu podciąć, są chyba zbyt długie...
- Co wy na to żebym się przefarbowała na niebiesko? - Zapytała rozmarzona MinAh kręcąc w palcach swoje blond włosy. Obie obrzuciłyśmy ją zdziwionym spojrzeniem.
- Em... Min, kilka dni temu przefarbowałaś się na blond, nie za szybko na nowy kolor? - Zapytałam upijając łyk bubble tea. Ah, dlatego kocham przerwy na lunch. Mogę pić ten słodki napój ile tylko chcę.
- Chcę żeby Minho Oppa w końcu zwrócił na mnie uwagę. - Wyjęczała grzebiąc pałeczkami w ledwo ciepłej miseczce ramen.
- MinAh. Powinnaś dać sobie z nim spokój. - Pouczyła ją Shin. - To są nic nie warte księżulki. Ja i Ye Jin dałyśmy sobie z nimi spokój i widzisz? Trzeba myśleć realistycznie. - Zakończyła z uśmiechem. "Zaraz, czy ja już tego gdzieś nie słyszałam?" Pokręciłam głową z dezaprobatą i spojrzałam na stolik "lśniących chłopców". Taemin zawzięcie próbował wytłumaczyć coś kompletnie nie przejętemu niczym Key. Młody chłopak był strasznie słodki. Jego dziecinność biła na kilometr, przyznam, że trochę zbyt pochopnie ich na początku oceniłam. Ta krótka rozmowa tydzień temu dała mi dużo do myślenia. Nie byli chyba wcale tacy źli. Nawet widocznie obrażony na cały świat kolorowowłosy, nie był taki okropny skoro dogadywał się z kimś tak uroczym jak ich najmłodszy członek zespołu. Jedynym mrocznym charakterem pozostawał pewien mięśniak. Nie wiem sama czemu ale ostatnio zbyt dużo o nim myślę. Szczególnie o tym niesamowitym uśmiechu.... NIE. STOP. On jest zły. Przecież uśmiechnąć może się nawet seryjny morderca, tak? To jeszcze nic nie znaczy. Jest zły i koniec.
Kiedy wreszcie lekcje minęły poważnie zaczęłam się zastanawiać czy nie zamówić sobie taksówki. Osiem godzin chodzenia o kulach dawało mi w kość nawet mimo czasu spędzonemu na siedzeniu podczas zajęć. Odłożyłam jedną kulę na bok i otworzyłam swoją szafkę. Powoli przekładałam jedne podręczniki do niej, a drugie do torby. Nagle moją uwagę przykuła zaczepiona na górnej ściance pluszowa zabaweczka w kształcie dinozaura. Odczepiłam ją i zaczęłam dokładnie oglądać. "Kto?..." Na sznureczku za który można ją było gdzieś przywiesić była malutka karteczka.
"Od tajemniczego wielbiciela. Dobrze się mną opiekuj! Rawrr!~" Szeroki uśmiech zakwitł na mojej twarzy. "Jakie urocze."
- Ale... Od kogo to?
Wiem, wiem. Tu nie ma kolorowych włosków ale tak mi jakoś się spodobał
ten gif <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz