Jestem z siebie dumna.
Myślałam, że nigdy tego nie napiszę, a jednak <3
Nie jest to co prawda tak fajne jak myślałam, że będzie. No ale cóż...
W każdym razie zapraszam do czytania c(^v^c)
- Halo?
- YeJin wracaj już do domu. Jest prawie jedenasta. Pamiętasz co mówili niedawno w telewizji. - To była moja mama. Z troską w głosie szybko wylewała z siebie słowa podkreślając szczególnie te ostatnie. Westchnęłam, nie było się o co wykłócać, w sumie i tak już byłam zmęczona, a znalezienie się jak najdalej od tego palanta zdecydowanie napawało mnie entuzjazmem. Rzuciłam krótkie "Okej" i wstałam od stolika. Dziewczyny nawet tego nie zauważyły, były zbyt zaabsorbowane spoglądaniem na bożyszczy siedzących kilka metrów obok. Jak gdyby nigdy nic minęłam wszystkie obecne w barze osoby i udałam się do wyjścia. Ostatni raz spojrzałam na miejsce gdzie spodziewałam się zobaczyć pewnego niezbyt przyjemnego typka, jednak nie było go tam. Uniosłam lekko brew i wzruszyłam ramionami. "Pewnie obstawia z jakąś fanką łazienkę" ~ Pomyślałam uśmiechając się z przekąsem. "Może zadzwonię sobie po taksówkę?". Przekopałam chyba całą torebkę zastanawiając się gdzie mogłam włożyć komórkę.
- Hej co ty do mnie masz? Co? - Stanęłam jak wryta i spojrzałam w górę. Właściwie nie trzeba było aż tak wysoko podnosić wzroku.
- No? - Ponaglił chwytając mój nadgarstek. Spróbowałam się wyrwać ale na nic. "Głupi mięśniak". Obrzuciłam go zirytowanym spojrzeniem. Nienawidzę go, nienawidzę go, nienawidzę go....
- Yah! A może ty mnie zwyczajnie chcesz poderwać? Tylko wiesz co? Nie tędy droga, ja lubię miłe dziewczyny. - Spojrzałam na niego jak na idiotę. Wyglądał tak kretyńsko poważnie, że myślałam, że wybuchnę mu śmiechem w twarz. Z wszystkich rzeczy jakie mógł powiedzieć to biło po prostu wszystko.
- Czy ty... Czy ty sobie ze mnie żartujesz? Myślisz, że jak masz powodzenie to możesz się tak zachowywać? Nie wiem co te wszystkie dziewczyny w tobie widzą. Ja w każdym razie nie zakochałabym się w kimś takim jak ty choćby był ostatnim człowiekiem na ziemi! - Warknęłam, wyrywając swoją dłoń z jego uścisku. Jego oczy były wielkie jak spodki.
- Ty... Co za dziewczyna! - Odeszłam od niego ani razu nie spoglądając za siebie. "Co za palant". Postanowiłam, że w sumie autobusem też mogę jechać. Spojrzałam na zegarek. Będzie za jakieś...
Nagle padłam jak długa na chodnik. Zaklęłam w myślach i podniosłam się do siadu. To się nazywa szczęście, no naprawdę. Niemiłosiernie bolała mnie kostka. Czemu mnie muszą spotykać takie rzeczy? Co ja złego zrobiłam w poprzednim wcieleniu? Aish....
- Chryste, żyjesz? - Podbiegł do mnie Jonghyun i kucnął zaraz obok patrząc z troską na moją kostkę.
- Po pierwsze, nie Chryste tylko YeJin. A po drugie daj mi spokój. - Syknęłam, odwracając się do niego tyłem i masując obolałe miejsce. Usłyszałam jego westchnięcie,
- Widać, że nic ci nie jest. - Szepnął z sarkazmem i wstał. Odwróciłam się. Trzymał przy uchu komórkę.
- Hej kurczaku. Rusz swój bohaterski tyłek, jestem koło kwiaciarni przy barze. - Rozłączył się. Schował telefon i spojrzał na mnie z dziwnym wyrazem twarzy. - Poczekaj tu na niego ja zaraz przyjdę. - Chciałam zapytać gdzie idzie ale pomachał kluczykami i wydało mi się to zbędne. Przyznam, że się denerwowałam. Wiedziałam po kogo zadzwonił. Rany, z nich wszystkich akurat wybrał jego numer...
Po chwili zza rogu wybiegł zdyszany Onew. Rozglądnął się i wzrok w końcu zatrzymał na mnie. Przesunęłam kosmyk włosów za ucho i posłałam mu delikatny uśmiech. Odwzajemnił go i podszedł do mnie.
- Jesteś powodem tego nagłego telefonu? - Zapytał z rozbawieniem. Przytaknęłam i skrzywiłam się patrząc na puchnącą kostkę. Zaraz koło nas stanął czarny, sportowy samochód. Wysiadł z niego nie kto inny jak Jonghyun i podszedł do Onew.
- Chyba skręciła kostkę, musimy pojechać do szpitala. - Powiedział wskazując na mnie palcem. Patrzyłam z dołu jak wymieniają się kluczykami. Nagle palant jak gdyby nigdy nic zniżył się i wziął mnie na ręce.
- E-ej! Co ty robisz?! - Pisnęłam kiedy uniósł mnie niczym królewicz księżniczkę i zaczął iść w stronę samochodu.
- Piłem. Nie mogę prowadzić. - Wyszczerzył się do mnie i posadził na tylnym siedzeniu samochodu siadając zaraz obok mnie. Myślałam, że mam omamy. Jakim cudem on się... Uśmiechnął? Jakim cudem jego uśmiech był taki... Słodki...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz