Scenariusz dla Dominiki :)
Mam nadzieję, że się spodoba!
Mam nadzieję, że się spodoba!
Minęła już połowa wakacji, a ja nie zrobiłam zupełnie nic ciekawego. Istny koszmar. Wszyscy powyjeżdżali, tylko ja kisiłam się w piżamie przed komputerem oglądając już po raz enty tą samą dramę. Rozległ się dzwonek do drzwi. Powoli wręcz flegmatycznie poszłam je otworzyć.
- _____! Nie uwierzysz co ja mam! - Moja mama wleciała na mnie z piskiem tuląc tak, że ledwo łapałam oddech.
- A może p-powiesz mi o co chodzi? - Odsunęłam ją od siebie i spojrzałam na jej przepełnioną radością twarz.
- Wygrałam dwudniową wycieczkę do Seulu! - Za świergoliła i podała mi jakiś świstek papieru.
- O mój boże. - Wstrzymałam na chwilę oddech. "Okej, wyluzuj, spokojnie..." - AAAAAAAA! - Zaczęłam piszczeć, a mama razem ze mną. Wreszcie jedno z moich marzeń się spełni!
- Pospieszcie się! Samolot nam ucieknie! - Poganiał nas ojciec ciągnąc za sobą ciężkie walizki. Przyspieszyłam kroku i pociągnęłam łyk mojej coca coli którą kupiliśmy po drodze na lotnisko. Cały lot zajął nam masę czasu, który starałam się wykorzystać na sen i planowanie które sklepy odwiedzę jako pierwsze. Byłam naprawdę szczęśliwa. Przyznam, że miałam złudną nadzieję spotkać jakiegoś koreańskiego celebrytę, ale czy to było w ogóle możliwe? Heh.
Hotel w którym się zatrzymaliśmy nie był zbyt imponujący, no ale cóż zrobić? Szybko wypakowałam z walizki najpotrzebniejsze przedmioty i ruszyłam na miasto.
Rodzice umówili się ze mną, że mogę iść sama ale muszę być ciągle pod telefonem, nie był to warunek wymagający jakiegoś wielkiego poświęcenia dlatego się zgodziłam. Seulskie sklepy do jakich akurat mi przyszło wejść były przepełnione słodkimi rzeczami i ciuchami. Czułam się jakbym trafiła do nieba, jeszcze w okół było tylu Koreańczyków Wielu rzeczy musiałam dotknąć żeby upewnić się że to nie są jakieś słodycze oblane zbyt dużą ilością lukru. Uśmiech nie schodził mi z twarzy przez dobre kilka godzin. Następnym miejscem jakie rzuciło mi się w oczy był ogromny park. Przechadzałam się chodnikiem i robiłam zdjęcia, naprawdę masę zdjęć. Niczego nie pomijałam, samych drzew miałam chyba z dwadzieścia.
- Hej panienko. - Ktoś złapał mnie za ramię i zatrzymał. Odwróciłam się w jego kierunku. Był to starszy, niski mężczyzna o przyjaznej twarzy i przenikliwym wzroku.
- Tak?
- Chciałabyś zobaczyć pewne magiczne miejsce? - Nie miałam pojęcia o czym ten człowiek mówił ale pierwsze co przyszło mi do głowy do sposób na zaciągnięcie mnie gdzieś gdzie na pewno nie chciałabym się znaleźć. Taka inna wersja "oglądania słodkich kotków w piwnicy"...
- Nie, nie bardzo. - Zbyłam go, odchodząc jak najszybciej w innym kierunku.
- Jesteś pewna? - Krzyknęłam przestraszona kiedy po kilku minutach znów go zobaczyłam. "Jakim cudem on jest tu, skoro był tam?!" - Nie chcę zrobić ci krzywdy, wiedz, że jesteś wyjątkowa. Jeśli pójdziesz za mną nie pożałujesz - Przyznam, że jego ton był przekonujący. Jakiś mały głosik w mojej głowie podpowiadał mi żebym posłuchała tego człowieka. "Zawsze mogę zacząć krzyczeć na całe gardło, prawda?"
Po drugiej stronie parku był żywopłot, a w nim niewielkie drzwi zbudowane z czarnych metalowych prętów układających się w kształt gałęzi. Staruszek podał mi klucz i polecił je otworzyć. Po chwili uporczywego mocowania się ze starą kłódką weszliśmy do środka. Przed nami rozpościerał się las który wydawał się nie mieć końca. Szłam krok w krok za mężczyzną po cienkiej ledwo widocznej ścieżce. Coraz bardziej czułam, że to był zły pomysł...
Wkroczyliśmy na wielką polanę. Nie mogłam wyjść z szoku jakim cudem to się tu znalazło? Za parkiem przecież były centra handlowe!
- Spójrz tam. - Starzec wskazał ręką na niedużą sadzawkę po środku której była biała figura w kształcie elfa. Uniosłam brew ku górze i ruszyłam w jej kierunku.
- Jeśli palącą cię świeczkę położysz na tafli wody i pomyślisz życzenie, ono się spełni. - Powiedział podając mi malutką palącą się świeczkę. Chwyciłam ją i spojrzałam na drobny płomień. Nie miałam pojęcia czy wierzyć w to, czy nie? Odwróciłam się chcąc zapytać skąd on w ogóle wie takie rzeczy, ale jego już nie było. Przetarłam oczy i rozglądnęłam się w około.
- Gdzie on jest? - Wyszeptałam sama do siebie. Świeczka cicho zaskwierczała zwracając tym moją uwagę. No i co ja mam teraz zrobić? Niepewnie zerknęłam na wodę. "Okej raz kozie śmierć".
- Chcę... Spotkać tego jedynego. - Wypowiedziałam pierwsze lepsze życzenie jakie wpadło mi do głowy i położyłam świeczkę wywołując tym lekkie drganie sadzawki. Uśmiechnęłam się sama do siebie i wstałam z klęczek. Spojrzałam na telefon. Za pół godziny muszę być w hotelu! Już miałam odejść stamtąd kiedy zauważyłam jakiś ruch po drugiej stronie zaraz za pomnikiem. Wychyliłam się zza niego i dostrzegłam blond włosego chłopaka. Tak jak ja przed chwilą położył na wodzie świeczkę. Wytężyłam wzrok żeby lepiej mu się przyjrzeć. On natomiast uniósł głowę do góry i spojrzał prosto na mnie. Zamarłam.
- O mój boże. - Powiedziałam nie wierząc w to co widzę. Parę metrów ode mnie stał sam Kim Jonghyun. I... Zaczął iść w moją stronę. Mój mózg ogarnęła panika. "Co ja mam zrobić?!" Szybko pokonał dzielącą nas odległość.
- A sądziłem, że ten szalony dziadek zmyśla. - Patrzył na mnie z niedowierzaniem sunąc ręką po moim oblanym rumieńcem policzku. "Nie wierzę w to. Nie wierzę w to... ~Jedno zdanie cały czas krążyło po moich myślach. Widziałam jak na jego usta wpływa szeroki uśmiech. Przyciągnął mnie do siebie i z całych sił objął czule całując.Nogi ugięły się pode mną, gdyby nie on, na pewno bym upadła. Po długiej chwili nasze usta odlepiły się od siebie. Jego ciemne oczy wpatrywały się w moje. Czułam jak nasze serca wybijają nieregularny rytm.
- Nic z tego nie rozumiem. - Powiedziałam słabo opierając głowę o jego ramię.
- Wszystko w porządku. - Jego ciepły oddech omiótł mój kark, wywołując dreszcz. - Chyba po prostu
spełniły się nasze życzenia.
Jejj przez chwile wydawało mi się że to na prawde byłam ja;-; To było piękne<3
OdpowiedzUsuń